Opiekunka z zarzutami kradzieży; jej przełożony sceptyczny wobec zarzutów
Policja z Braniewa poinformowała we wtorek, że 39-letnia kobieta, która pracowała jako opiekunka okradała od listopada swojego 81-letniego podopiecznego. W sumie miała mu ukraść ponad 26 tys. zł.
"Policjanci zatrzymali kobietę i postawili jej zarzut kradzieży, do którego się przyznała. Swoje zachowanie tłumaczyła trudną sytuacją życiową, w jakiej się znalazła. W toku prowadzonych czynności, policjantom udało się odzyskać już jedynie 3,4 tys zł ukradzionych w ostatnim czasie oraz zabezpieczyli przedmioty, które kobieta kupiła za skradzione pieniądze, m.in. telefony komórkowe. Teraz sprawą kobiety zajmie się braniewski sąd. Grozi jej kara pozbawienia wolności do 5 lat" - podała policja w komunikacie.
W Braniewie opiekę nad seniorami na zlecenie ośrodka pomocy społecznej wykonują opiekunki zatrudnione przez spółdzielnię socjalną. Kierownik ds. pomocy środowiskowej w braniewskim ośrodku pomocy społecznej Katarzyna Demkowicz powiedziała PAP, że po ujawnieniu sprawy przez policję ośrodek poprosił spółdzielnię socjalną, by nie wysyłała oskarżanej opiekunki do pracy w terenie.
"Zawiesiłem tę panią w pracy, choć nie mogę uwierzyć w prawdziwość tych oskarżeń" - powiedział PAP prezes spółdzielni socjalnej w Braniewie Marian Nadziejko. Dodał, że oskarżana o okradanie podopiecznego kobieta była zatrudniona od ośmiu miesięcy i nie było na nią żadnych skarg. "Wręcz przeciwnie, pracowała w bardzo trudnych środowiskach, pracowała w weekendy, naprawdę bardzo się starała i przykładała. Mówiła wprost o swojej trudnej sytuacji materialnej i mówiła, że dużo pracuje, by zarobić" - powiedział PAP Nadziejko.
W rozmowie z prezesem Nadziejko oskarżana kobieta powiedziała, że zabezpieczone przez policję pieniądze to wypłata jej męża i zasiłek dziecka, a telefony miała kupić także za pensję męża. "Powiedziała, że przyznała się ze strachu, bo zagrożono jej aresztem i zabraniem dzieci" - powiedział Nadziejko.
W rozmowie z PAP prezes braniewskiej spółdzielni socjalnej powiedział, że opiekunki coraz częściej są pomawiane przez podopiecznych i ich rodziny. "Wczoraj jedna z osób powiedziała, że opiekunka była u jej matki ledwie pięć minut, że nie wywiązuje się z obowiązków. Tymczasem ta pani zrobiła wszystko, co miała kilka godzin wcześniej, a na chwilkę zaszła ponownie, bo dostała informację, że jej podopieczna gorzej się poczuła. Przyszła drugi raz z dobrego serca, a została pomówiona. To jest nagminne. W sprawie rzekomego okradzenia podopiecznego także myślę, że warto bardziej zbadać otoczenie tego pana" - powiedział Nadziejko. Dodał, że w dniu, gdy ujawniono rzekomą kradzież u 81-latka opiekunka zawiozła go na cmentarz, bo senior chciał odwiedzić grób żony.
Nadziejko zapowiedział w rozmowie z PAP, że w najbliższym czasie spotka się z szefową MOPS, by porozmawiać o pracy opiekunek w trudnych środowiskach. "Zdarza się, że podopieczni cały tydzień nie zmywają naczyń, nie odkurzają, czekają, aż przyjdzie opiekunka i za nich to zrobi. Gdy opiekunka sprząta te osoby często jadą na zakupy. Nie na tym polega pomoc społeczna" - powiedział Nadziejko. (PAP)
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ mark/